Nadszedł długo wyczekiwany
wieczór. Wysiadłem przed domem o wskazanym adresie. Co to była za chata! Niczym
w filmach rodem z Hollywood. Brakowało tylko, żeby taksówka, którą przyjechałem
była żółtym fordem. Na podjeździe już od samej bramy rozciągały się same
ekskluzywne samochody. Nie często moim oczom ukazywał się taki widok. W moim
miasteczku fakt, można było spotkać jakieś auto lepszej klasy, ale jak już to
sporadycznie i mówiono o tym później przez parę dni. Idąc w stronę wejścia,
uwagę moją przykuł jeden szczegół. Spośród wszystkich pojazdów jedno z nich
miało znajome blachy.
- Co tutaj robi auto z
rejestracją RRS? – zapytałem sam siebie po cichu. Nim jednak zdążyłem się nad
tym zastanowić drzwi wejściowe otworzyło mi dwóch goryli, a z pewnością tak
można by było o nich powiedzieć gdyby na całym ciele byli porośnięci ciemną
sierścią.
- Zaproszenie – warknął jeden
z nich zastawiając mi drogę.
- Już daje, spokojnie panowie
– podałem karteczkę uśmiechając się od ucha do ucha – a tak swoja drogą,
powiedzcie mi moi drodzy. Wygodnie wam się tak chodzi z tymi telewizorami? –
nie mogłem się oprzeć by z nich trochę zażartować – Rozumiem, że to jakiś
wyznacznik męskości w waszych kręgach, ale telewizory kineskopowe już dawno
wyszły z mody – rzuciłem na nich wyzywające spojrzenie – Teraz się powinno
nosić LCD – Nabrałem maksymalnie powietrza i szerokim, parodyjnym krokiem
przecisnąłem się miedzy nimi, trącając ich barkami i łokciami. Czułem tylko ich
wzrok zawieszony na mojej sylwetce, do czasu aż zniknąłem w tłumie pijanych a
co za tym idzie wesołych ludzi. Pierwsze
wrażenie po przejściu przez bramę było niczym wobec tego, co zobaczyłem tutaj. Nie znam się na modzie i trendach panujących w
dekoracji wnętrz , ale wszystko było utrzymane w bardzo odpowiadającym mi
stylu. Nowoczesność i minimalizm, z lekką nutką klasycyzmu. Nie jestem tu jednak po to by zwiedzać. Czas
by się dowiedzieć co ja tu do cholery robię?
-
Ty! Patrz jaka zagubiona owieczka… - zauważyłem wskazującą na mnie palcem,
jedną z dwóch studentek przechodzących obok.
- Może się nią zajmiemy? –
odparła jej druga, nie odrywając ode mnie wzroku. – nie wygląda na całkiem
bezbronną, więc… może być zabawnie. – dodała, wykrzywiając wargi w zmysłowy
uśmiech i przesuwając po nich językiem w takim sposób, że nie jednego mężczyznę
przyprawiło by to o przyjemne mrowienie w kroku.
Usłyszałem
w myślach delikatne kliknięcie i wiedziałem już, że dalszą kontrolę nad tym co
robię przejęła druga głowa, ta mniejsza. Z tego też powodu, moje onieśmielenie
przed tymi dwiema pięknymi dziewczynami nie trwało długo, a pierwsza myśl,
która się pojawiła wyrażała wszystko co w danej chwili było mi potrzebne do
szczęścia. – Idź! Korzystaj z szansy!
- Tak tez próbowałem zrobić, gdy przed
postawieniem pierwszego kroku powstrzymała mnie czyjaś dłoń na moim ramieniu. Nie
był to mocny uścisk, jednak na tyle stanowczy, bym znieruchomiał w obawie przed
zaczepionymi wcześniej ochroniarzami.
-
Widzę, że dobrze się bawisz „Mój drogi” – ktoś szepnął mi do ucha na tyle
przyjaźnie, bym powoli odważył się obrócić. Z racji tego jednak, że mój mózg
nastawiony na łatwe igraszki, bronił się przed odebraniem mu tej myśli, stałem
przez kilkanaście sekund zanim dotarło do mnie to co widzę. Przed moimi oczami
pojawiła się kobieta, której nie bałbym się określić mianem Miss Wszechświata a
jej nietuzinkowa uroda, współgrająca z delikatnym makijażem i obcisła „małą
czarną” doprowadzała mnie do gwałtownego odpływu krwi z górnych partii
organizmu w miejsce, gdzie bardziej jej potrzebowano.
- To ty elf… Joanno – zawahałem
się delikatnie, by nie popełnić ogromnego foux pas. Nie ma bardziej
niewybaczalnego błędu niż pomylić kobiece imiona. Nie dziwie się więc, dlaczego
powstały takie zdrobnienia jak kochanie, słoneczko czy kotku. O wiele prościej
zapamiętać a jak nawet się pomylisz to nic nie tracisz, bo inwencja twórcza
wśród mężczyzn jest wysoko ceniona. – Wyglądasz… barak słów jak wyglądasz.
Czasami w filmach jak chcą zaprezentować jakąś przepiękną kobietę, to
wszystkich oślepia jej blask a ona w
spowolnionym tempie porusza włosami lub wykonuje inny równie poruszający męską
wyobraźnie gest. Takie samo wrażenie odniosłem teraz spoglądając na Ciebie
wyłaniającą mi się zza pleców. Poważnie!
- Zabawny jesteś, ale to dalej
nie zmienia faktu, że nie znam twojego imienia. – uśmiechnęła się wybijając
mnie swoją urodą z tropu jeszcze bardziej.
- Fakt obiecałem, że zdradzę
je przy następnym spotkaniu i to też właśnie czynię. – szybkim ruchem zgarnąłem
dwa kieliszki z tacy przechodzącego nieopodal kelnera. Podałem jej jednego z
nich i spletliśmy ręce w tradycyjnego bruderschafta. – Mam na imię Max.
- Joanna – uśmiechnęliśmy się
i wypiliśmy swoje wspólne zdrowie. Dopełniając wszystko delikatnym pocałunkiem,
mokrymi jeszcze od dopiero co wypitej wódki. – Chodź! Oprowadzę Cię. Ale
najpierw się czegoś napijmy. – złapała mnie za rękę i przeciskając między
ludźmi, zaciągnęła w stronę baru. – dla mnie będzie Gin z tonic’iem dla niego,
hmm… Co dla Ciebie?
- Ja poproszę Jacka Daniels’a
ze Sprite’m i może jakiś piękny kwiat dla tej pani, który choć w małym stopniu
oddawałby jej urodę.
- Daj spokój głupku! –
uśmiechnęła się nieświadomie i pociągnęła mnie dalej w stronę ogrodu.
Mój
wzrok nie nadążał za migającym mi przed oczami mnóstwem twarzy. Gdziekolwiek
chciałbym się przypatrzeć, udawało mi się to z trudem. Pędziliśmy pośród tłumu
tak szybko, jakby ktoś nas gonił. W pewnym momencie jednak wpadłem, na dziwnie
znajomy widok. Szarpnąłem ją gwałtowne za rękę i zatrzymaliśmy się na środku
ogromnego pokoju, wskazując dyskretnie ręką na siedzącego w towarzystwie
niezwykle urodziwych kobiet, mężczyznę.
- Czekaj, czekaj! Przecież to
jest Adam Hoks!
- O tak! Niezła z niego
dupeczka! Miał wczoraj pokaz w Krakowie i muszę przyznać, że w tej ostatniej
jesiennej kolekcji prezentuje się niezwykle seksownie. Widziałeś ją może?
Odpowiedziałem jej przeczącym
kiwnięciem głowy i ruszyłem w jego stronę przekrzykując tłum.
- Wujek! Wujek! – zauważyłem
jak podnosi wzrok i na widok znajomej twarzy jego usta układają się w szeroki,
lecz mocno zdziwiony uśmiech.
- Nie wierze! Maksiu! Co ty
tutaj… - wpadliśmy sobie w silny, braterski uścisk szczerząc zęby od ucha do
ucha. – Poznaj, to jest Mery, Nat i Alex. – wskazał dłonią na każdą, z jego
towarzyszek – pracujemy razem od paru dni. A twoja dama to?
- Och, proszę wybaczyć. Joanna, moja przewodniczka po tej
niezwykle okazałej posiadłości – uśmiechnąłem się i usiadłem na wskazanym
miejscu.
- To wy jesteście rodziną? –
jedna z dziewczyn zapytała nieśmiało. Jeśli dobrze pamiętam była to Alex.
Kobieta o niezwykle pięknych, falowanych, kruczo czarnych włosach. Małym,
zgrabnym nosku i delikatnych rysach twarzy, z makijażem podkreślającym jej
lśniące od wypitego już alkoholu, duże, niebieskie oczy.
- Nie! – odpowiedzieliśmy
jednocześnie z Adamem, wybuchając śmiechem – Ale przeżytych razem lat młodości
nikt nam nie odbierze. Tyle piwa co wspólnie wypiliśmy wieczorami na zetach,
tyle rozterek miłosnych, które razem przecierpieliśmy, tyle karkówek wspólnie
usmażonych przy każdej sprzyjającej do grilla okazji. To wszystko nas
zdecydowanie obliguję do pokrewieństwa.
- Ale dlaczego wujek? –
zapytała druga z nich, której imienia nie pamiętałem – ponieważ zawsze mógł
wypić więcej o jedno piwo ode mnie – dodałem żartem – prawda wujek?
- Oj tam od razu więcej, ale
te piwka, zety, karkówka… ach… Dobrze gada, polać mu! – wypiliśmy wszyscy po
pięćdziesiątce – Kto by przypuszczał Maksiu, że spotkamy się w takich
okolicznościach.
- No niestety z biegiem czasu
widujemy się coraz rzadziej. Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno chwaliłeś się,
że wysłałeś zdjęcia do agencji tak z głupia i przyjęli Cię. Wtedy chodzenie po
galerii w Rzeszowie z balonami, dostając dwie dychy za godzinę to było coś a
teraz, widzę nie możesz narzekać – wskazałem wzrokiem na siedzące z nim
dziewczyny i uśmiechnąłem się porozumiewawczo, co musiało być dla nich
wyczuwalne , bo jednomyślnie odebrały to jako komplement.
- Widzisz, znowu masz rację.
Narzekać nie mogę ale roboty jest w cholerę. Czasy, kiedy chodziło się z
balonikami były naprawdę przyjemne. Teraz tylko pokazy, pokazy. Jestem tutaj
tylko dlatego, że miałem wczoraj pokaz w Krakowie, a zawsze po pokazie trzeba
iść gdzieś odpocząć od tego całego zamieszania i zgiełku.
-
A tak, kolekcja jesienna. Obiło mi się coś o uszy. Podobno robiłeś wrażenie –
zaśmiałem się spoglądając na zmieszaną Joannę, wystarczająco już zawstydzoną
samym faktem, że siedzi z Adamem.
- Dziękuje, z ust przyjaciela
brzmi to po stokroć lepiej, niż od każdej jednej dziewczyny starającej mi się
przypodobać – teraz mimo silnego makijażu, na twarzy mojej towarzyszki dało się
zauważyć nieznaczne oznaki purpurowej barwy a jej wzrok był wbity w podłogę tak
mocno, jakby chciała pod nią zniknąć całą swoją siłą woli
- Napijmy się –
zaproponowałem, by choć trochę uratować ją od tej krępującej dla niej chwili i
stuknąłem swoim kieliszkiem w jej, a później kolejno, w każdego kto przyłączył
się do toastu. – Za nasze życia, Wujek! Niech będą takie, jakie sami chcemy
żeby były! – Wypiliśmy któregoś już z kolei baniaczka z delikatnym grymasem na
twarzy – A teraz wedle tradycji, ten na kim się skończyło leci po następną
flaszkę.
- To ja pójdę – odezwała się w
końcu Joanna
- No coś ty nie wygłupiaj się,
nie śmiałbym wysyłać dziewczyny, żeby przynosiła mi wódkę… - już wstawałem, gdy
posadziła mnie silnym pchnięciem ręki z powrotem na kanapie.
- Żaden problem, i tak muszę
jeszcze iść przypudrować nosek – uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła w tłumie
pijanych ludzi
- Co ta twoja laseczka taka
dzika?
- To nie moja laseczka,
rozmawiałem z nią dwa razy w życiu. Choć musisz przyznać niezły z niej towar…
Bez urazy dziewczyny oczywiście. Wstydzi się trochę bo chyba nie sądziła, że
będzie z Tobą pić wódkę. Raczej pozostawałeś dla niej tylko w sferze marzeń. To
ona mi powiedziała o twoim wczorajszym pokazie i hmm… urokliwej prezentacji
swojej osoby.
- Ach… skaranie boskie z tymi
kobietami – poklepał delikatnie jedną z dziewczyn po nodze – A co do pokazu,
daj spokój, przecież wyglądałem normalnie. Nie ma czym się zachwycać, sam
wiesz. A tak w ogóle, to zabawię w Krakowie jeszcze ze dwa dni bo czeka mnie z
dziewczynami jeszcze jeden pokaz. Także, może jeszcze by się ugadał na jakieś
piwko, dwa.
- Góra siedem – dokończyłem za
niego nasze stare powiedzenie – jak za dawnych czasów. Idę poszukam tej
niewiasty, bo coś długo jej nie ma. Nie lada będzie to wyczyn w takim domu więc
jak nie wrócę do świtu to powiadom odpowiednie służby. – zaśmiałem się i
przybijając sobie „pione” pożegnaliśmy się.
Na
szczęście, będąc delikatnie wstawionym wszystko nie wyglądało już tak strasznie.
Oprócz Wujka była ona jedyną osobą, która tutaj znałem. Pasowało więc
faktycznie podjąć starań by ją odnaleźć. Jako pierwsze miejsce do sprawdzenia
obrałem kierunek bar. Jakby się dłużej zastanowić to z dwóch powodów. Raz,
faktycznie mogłem ją tam spotkać, bo mówiła, że idzie po flaszkę. Bardziej
jednak do pójścia tam przekonywał mnie fakt pustej szklanki po whisky trzymanej
w ręku. Próbując się tam przebić, poczułem między mną a tym pijanym tłumem,
pewną więź. Przerażenie ogromem tego wszystkiego zniknęło zupełnie, a w zamian
za to, jak to po alkoholu, pojawiło się otwarcie i chęć nawiązywania kontaktów.
- Jeszcze raz to samo –
podałem barmanowi pustą szklankę – nie widziałeś przypadkiem takiej, eee…
pięknej dziewczyny… - zatrzymałem się na chwilę gestykulując dyskretnie i
rzucając barmanowi wołające o pomoc spojrzenie - proste czarne włosy, czarna sukienka, obcisła – on jednak popatrzył się
tylko na mnie z głupim uśmieszkiem i podał mi karteczkę.
„Szukaj tam, gdzie
pierwszy raz spotkały się spojrzenia”
J.M.
Wiedziała, że
przyjdę zapytać o nią do baru, ale gdzie mam iść dalej? Nie lubiłem się
domyślać. Jak z resztą u większości mężczyzn nie było to moją mocną stroną. Mam
jednak wyjście? Złapałem szybko napełnioną ponownie szklankę z whisky i
poszedłem schodami na piętro. Tutaj liczba osób wcale nie była mniejsza jednak
rodzaj czynności przez nich wykonywany był zdecydowanie bardziej konkretny. Na
każdym kroku jakaś, zapewne świeżo poznana para, oddawała się pokusie i
całowała namiętnie nie zważając na nikogo wokół. Od razu przypomniały mi się
imprezy w remizach gdzie było to na porządku dziennym a nawet dziwny byłoby
gdyby nikt tego nie robił. Z naukowego punktu widzenia można stwierdzić, że
jest cała gama praw imprezowych ogólnie przyjętych lecz nigdzie nie pisanych. W
tym przypadku mówiłoby to, że wprost proporcjonalnie do ilości wypitego
alkoholu, ilość „par imprezowych” się zwiększa. Z doświadczenia wiem jednak, że
w większości są to epizodyczne wydarzenia, dla obu stron nic nie znaczące.
Takie ot co wybryki po pijaku. Patrzyłem na tych wszystkich ludzi, dobijając
się coraz bardziej trzymanym w ręku whisky. – Kurwa – przekląłem pod nosem – Gdzie do
cholery ona mogła pójść? – zapytałem sam siebie półgłosem, gdy nagle ktoś
złapał mnie za rękę. – Stary! Pomóż mi proszę bo sam nie dam rady! – No co tam?
– Nie ma czasu tłumaczyć! Chodź szybko, zobaczysz! No chodź! – krzyczał już
prawie błagalnym głosem. Nie wiem co mną kierowało, gdy postanowiłem iść za
półnagim mężczyzną, byłem pijany to fakt ale resztki rozsądku podpowiadały mi,
że może faktycznie ktoś potrzebuje pomocy. – Ok. Prowadź! – z każdym krokiem
nie mogłem uwierzyć, że idę korytarzem za jakimś chłopaczkiem, ubranym jedynie
w białe, jakże gustowne slipki i skarpety podciągnięte do połowy łydki. Nie
uszło mojej uwadze, że był zdecydowanie pod wpływem czegoś. Prawdopodobnie na
tapsie, bo nosiło go jak opętanym. Wreszcie dotarliśmy pod drzwi i weszliśmy do
jednej z wielu sypialni w tym domu i nagle… stanąłem jak wryty. Takiego obrotu
sytuacji się nie spodziewałem.
- Witaj,
piękny nieznajomy. Pamiętasz nas? – odezwała się jedna ze studentek napotkanych
przy wejściu. Ta sama co nazwała mnie owieczką, tym razem bardziej wymownie
ubrana. – No jasne, że pamiętam. Powiedzcie lepiej co zrobiłyście jemu? –
wskazałem na stojącego obok mnie, lekko przygarbionego chłopaka. – Bo sprawa
jest taka, że… - wybełkotał zawstydzony i zatrzymał się na chwilę jakby myślał
co ma powiedzieć – taka, że One powiedziały – wskazał dziewczyny spojrzeniem –
że się ze mną prześpią jak przyprowadzę im Ciebie. No! – wyrzucił z siebie
szybko i wrócił do przygarbionej postawy z wbitym w podłogę wzrokiem. – Hahaha
– zaśmiałem się głośno – nie wierzę, że jesteście takie podłe dla tego
chłopaka. – zatrzymałem się na chwilę by złapać jakąś myśl. Nigdy nie byłem w
takiej sytuacji, z jednej strony dwie gorące laseczki, z drugiej zaś jakiś
nerd. A co z Joanną? Przecież miałem jej szukać. – Wybaczcie, bardzo to z waszej
strony miłe. Naprawdę! Niestety mam już coś w planach. Wierzę, że beze mnie
sobie poradzicie. – byłem zaskoczony swoją decyzją.
-
Wiedziałam, że się nie zgodzi. Nie mamy co tu szukać… - Podniosła się druga z
dziewczyn i chwyciła w połowie już opróżnioną butelkę Jack’a Danielsa.
Przykładając do ust, pociągnęła kilka głębokich łyków i zaczęła się ubierać. –
Chodźmy stąd. Walić tych dwóch…
- Nie
proszę nie! – wyskoczył jak poparzony,
do tej pory stojący z boku chłopak – Zostańcie proszę! On też zostanie! –
wskazał na mnie i podszedł w moim kierunku – Nie rób mi tego koleś. To jest
moja jedyna szansa, żeby zaliczyć. No błagam Cię! – heh… żeby ktoś mnie musiał
namawiać do seksu… Ale w towarzystwie innego faceta? – No stary! Takie laseczki
i mogą być nasze tylko się zgódź! – W sumie, dzisiaj i tak już chyba nie mam
nic lepszego do roboty… na dole impreza powoli cichnie. Do domu wracać nie
chcę… - A co mi tam! Zabawmy się! – podgłosiłem muzykę i złapałem za butelkę
whisky…
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz